Kompleksowy regionalny zespół bólowy (CRPS) nie jest powszechnie znaną chorobą. Niewielu lekarzy o nim słyszało a jeszcze mniej pacjentów. Dlatego niełatwo o poprawną diagnozę a jeszcze trudniej o poprawne leczenie tego niezwykle bolesnego schorzenia. 

Kompleksowy regionalny zespół bólowy jest schorzeniem najwyżej pozycjonowanym na skali bólu, opracowanej przez dwóch kanadyjskich lekarzy – dr Welasco i dr McGilla. Skala ma 50 podziałek, gdzie 0 oznacza brak bólu a 50 najwyższy możliwy ból. Na skali tej CRPS jest na 46 miejscu, podczas gdy – dla porównania – amputacja kończyny plasuje się na 39 miejscu a chroniczna migrena na 29. Ból zawsze pojawia się w którejś z kończyn i jest wynikiem urazu, takiego jak złamanie lub zwichnięcie, źle przeprowadzonej operacji, ale może także być konsekwencją udaru lub ataku serca. W 90% przypadków nie ma on związku z uszkodzeniem nerwów – jest to tak zwany typ 1 CRPS. W przypadku pierwszego typu możliwa jest remisja choroby pod warunkiem, że w ciągu pierwszych trzech miesięcy od pojawienia się symptomów została postawiona diagnoza i rozpoczęto leczenie. Jednak w 10% przypadków dochodzi do uszkodzenia nerwów – jest to tzw. typ 2 CRPS, który niestety jest nieuleczalny. 

Cechą charakterystyczną CRPS jest ogromny, trudny do kontrolowania ból, nieproporcjonalnie silny w stosunku do odniesionego urazu. Objawy CRPS to nie tylko ból, ale również pieczenie i kłucie o różnym natężeniu, nadwrażliwość na dotyk lub zimno, obrzęk. Charakterystycznym objawem schorzenia są również wahania temperatury kończyny dotkniętej chorobą a także zmiana koloru i struktury skóry, która może stać się delikatna, cienka lub błyszcząca w dotkniętym obszarze. Pojawiają się również skurcze mięśni, drżenie, osłabienie i zanik mięśni (atrofia), sztywność stawów, opuchlizna i uszkodzenia. 

 

Historia Doroty

Pani Dorota została zdiagnozowana z CRPS typu 2 w grudniu 2019 roku. Jej historia zaczęła się kilka miesięcy wcześniej, w kwietniu 2019 r. od banalnego wypadku, kiedy w drodze do pracy wpadła w dziurę w chodniku i skręciła kostkę. Stwierdzono złamanie i wykonano operację. Pani Dorota miała po trzech miesiącach wrócić do pracy i aktywnego trybu życia. Niestety, minęły już prawie 3 lata i tak się nie stało. 

Operacja przebiegła według lekarza prawidłowo, ale ból pooperacyjny nigdy nie minął i nasilał się wraz z upływem czasu. Niestety, chirurg przez kilka miesięcy ignorował oczywiste objawy wskazujące, że coś jest nie tak – drętwienie nogi, piekący ból, mrowienie, które przypominało porażenie prądem. Pani Dorota z dnia na dzień czuła się coraz gorzej, ale nie miała pojęcia, co się z nią dzieje a jej lekarz uważał, że wszystko jest w normie. Ból stawał się nie do zniesienia, więc pani Dorota poszła do swojego lekarza rodzinnego, który skierował  ją do neurologa. Wykonano badanie przewodzenia nerwowego. Jego wynik był druzgocący – wykazało ono spowodowane operacją uszkodzenie czuciowo-ruchowe czterech nerwów w nodze. Ortopeda postawił diagnozę neuropatii pourazowej po chirurgicznym unieruchomieniu i pacjentkę skierowano do lekarza zajmującego się leczeniem bólu. Dopiero czwarty odwiedzony lekarz postawił diagnozę – CRPS typu 2. Lekarz zaproponował zastrzyki Lumbar Sympathetic Block, intensywną fizjoterapię oraz leki.

Zastrzyki okazały się zbawieniem – pani Dorota przed pandemią zdążyła przyjąć dwa i zaczynała wierzyć, że chorobę da się kontrolować. Jednak zamknięcie szpitali i gabinetów lekarskich w marcu 2020 roku wstrzymało leczenie. Ból znów zaczął się nasilać. Po ponownym otwarciu placówek medycznych lekarz postanowił przeprowadzić zabieg usunięcia metalu z nogi i próby naprawy nerwów. Decyzja o kolejnej operacji była trudna, ale na tym etapie ból był już na takim poziomie, że jak powiedziała sama pani Dorota, zrobiłaby wszystko, aby ustąpił. Operacja przebiegła bez komplikacji i jeszcze tego samego dnia pacjentka wróciła do domu z pompą przeciwbólową, podłączoną do nogi. Kiedy jednak skończyły się leki, pani Dorota zaczęła bardzo źle się czuć, miała wrażenie, że ktoś obcina jej nogę, miażdży i ściska, ból był nie do wytrzymania. “Wyobraź sobie, że masz odcięte palce u stóp. Bolesne, prawda? Teraz wyobraź sobie, że masz odcinane palce w każdej sekundzie każdego dnia do końca życia, nieustannie przeżywając ten ból. Tak wygląda CRPS.” – tak o swojej chorobie mówi pani Dorota.  

Operacja nie zmieniła wiele, jeśli chodzi o poziom bólu, ale pacjentka zaczęła odzyskiwać zakres ruchu w kostce i zmniejszyła się uporczywa opuchlizna. Ze strony ortopedycznej nic więcej nie można było zrobić. Pani Dorota zaczęła na własną rękę szukać informacji o dostępnych metodach leczenia. Trafiła do specjalisty leczenia bólu, który podjął decyzję o rozpoczęciu leczenia neuromodulacyjnego i podłączył ją do stymulatora Sprint PNS. Niestety, z powodu infekcji, po kilku miesiącach stymulator musiał zostać odłączony. Ostatnią deską ratunku był stymulator rdzenia kręgowego, czyli implant, który zakłóca sygnały bólowe wędrujące między rdzeniem kręgowym a mózgiem. Stymulator znacznie zmniejszył poziom bólu pani Doroty, ale noga wymagała intensywnej rehabilitacji. Pani Dorota ciągle marzyła, że któregoś dnia wróci do aktywnego życia, zaczęła więc poszukiwania fizjoterapeuty, który mógłby jej pomóc. 

Niestety kilka prób rehabilitacji w różnych klinikach nie przyniosło żadnej poprawy. Terapeuci nigdy nie słyszeli o CRPS i nie byli w stanie pomóc używając tradycyjnych technik fizjoterapeutycznych. Pani Dorota nie poddawała się – po przeczytaniu kilku artykułów na temat rewolucyjnej techniki terapii manualnej Strain Counterstrain zdecydowała, że musi znaleźć fizjoterapeutę, który ma wiedzę i doświadczenie w leczeniu tą metodą. Tak trafiła do Piotra Domagały, PT z kliniki PDR Physical Therapy & Wellness Center w Mount Prospect. Już po pierwszej sesji widziała różnicę w poziomie bólu, który z wizyty na wizytę pomału się zmniejszał. Pani Dorota  zaczęła być bardziej aktywna, codziennie pokonywała o własnych siłach coraz dłuższe dystanse. „Po raz kolejny zapaliło się światełko w moim ciemnym tunelu i mam nadzieję, że będzie ono świecić już zawsze” – powiedziała pani Dorota.

Zastosowanie techniki Strain Counterstrain okazało się być przełomem w leczeniu – ta nieinwazyjna metoda może przynieść naprawdę spektakularne rezultaty u pacjentów z CRPS. „Uważam, że terapia ta może być rewolucją w leczeniu CRPS i powinna być stosowana, zwłaszcza, że jest nieinwazyjna. Pomogła mi w późnym stadium choroby; myślę, że osoby we wcześniejszym stadium mogą mieć doskonałe wyniki i mogą nie potrzebować stymulatora rdzenia kręgowego” – dodała. I chociaż jej choroba jest nieuleczalna, to leczenie techniką Strain Counterstrain daje jej nadzieję na powrót do dawnego życia.